Polacy emigrujący do Mediolanu muszą zostawić za sobą dotychczasową codzienność, rozstać się z przyjaciółmi, rodziną czasem też podjąć nową pracę. Zmieniają miejsce zamieszkania z wielu powodów m.in. by polepszyć jakość życia, zmienić jego perspektywę, odnaleźć miłość, czy po prostu odkrywać to, co nieznane. Święta Bożego Narodzenia to dobra okazja do powrotów do Polski, do rodziny. Bo tej zazwyczajnie brakuje nam najbardziej, jeśli już zdecydujemy się na spędzanie świąt poza Polską. Co, jeśli jednak zostajemy w Mediolanie?
To, w jaki sposób doświadczamy świąt na emigracji nie oznacza, że inni tak samo to przeżywają. Nikt z nas nie ma monopolu na decydowanie jakie powinny być święta i jakie w tym wszystkim czuć emocje. Czy wszyscy emigranci tęsknią za świętami w Polsce? Oczywiście nie. Niektórzy z nich starają się zachować tradycje i zwyczaje, a inni oddają się temu, co nowe. Często przyświeca nam myśl, że ma być jak w domu. Tylko gdzie jest teraz mój dom? To pytanie zadają sobie teraz pewnie tysiące emigrantów. Czy dom jest tam, gdzie się wychowałam, gdzie ukształtowała się moja osobowość i charakter, czy tu, gdzie założyłam własną rodzinę? A może mam dwa domy? Jest wiele osób, które nie uważają już Polski za swoje miejsce i na pytanie, czy spędzają święta w domu, odpowiadają twierdząco, mimo że wcale nie planują spędzać Bożego Narodzenia w Polsce. Niektórzy nawet odczuwają ulgę, emigracja jest dla nich ucieczką z domów rodzinnych, gdzie nigdy nie przeżywali świąt tak jak by tego chcieli.
Niewątpliwie jednak uczuciem, które najbardziej kojarzy się ze świętami jest tęsknota, jedyna w swoim rodzaju, tak często odczuwana na emigracji nostalgia. Świąteczne spotkania są często dla migrantów momentem, który budzi wiele wspomnień. To czas pełen skrajnych uczuć. Z jednej strony ulegamy grudniowej magii, bo przecież Mediolan jest przepiękny w okresie przedświątecznym, a z drugiej czai się ta natrętna myśl, że czegoś nam brakuje. Tylko czego?
Wyobrażenie
Wyobrażenie wymarzonych świąt czasem jest stworzone z kilku wspomnień świątecznej atmosfery i chęci stworzenie jej sobie i ewentualnie własnej rodzinie i dzieciom. Wyobrażenie o idealnej Wigilii, takiej na kilkadziesiąt osób nie musi być wcale idealnymi świętami i tym, czego tak naprawdę pragniemy. Nie warto utknąć gdzieś w tej tęsknocie. Warto za to zweryfikować co w obrazie świąt jest dla nas ważne, a co jest możliwe niezależnie od miejsca, w którym jesteśmy. Warto zastanowić się, co z tego marzenia o świętach możemy zaprojektować w naszym domu. Bo (prawie) wszystko jest w naszych rękach.
Przygotowania do świąt na emigracji, czyli jak ocalić polskość w święta
Wigilia “najlepiej” smakuje w Polsce. Wielbiciele tradycyjnych polskich świąt, a jest ich wielu, muszą je zaplanować niemal strategicznie i na długo przed Wigilią pomyśleć o zdobyciu odpowiednich produktów na barszcz, śledzie w oleju czy pierogi wigilijne. Pielgrzymki do marketu ze wschodnimi produktami to norma, podobnie jak zamówienia w sklepach internetowych z polską żywnością. Ogórki i kapusta kiszona oraz masa makowa w tym gorącym okresie są na wagę złota. Polaków z opresji wybawiają zdecydowanie paczki nadawane od bliskich prosto z Polski, nawet kilka tygodni przed świętami. W Mediolanie nikogo nie dziwi korzeń pietruszki w wielkim pudle gdzieś pomiędzy suszonym lubczykiem, przyprawą do piernika, a Ptasim Mleczkiem. Baa. Polskie łupy nawet czasem fotografujemy i wymieniamy z innymi Polkami na emigracji. Prozaiczne rzeczy mogą być trudne do zdobycia na ostatnią chwilę. Wszystko da się zorganizować, prawie jakby to było w Polsce. Z białym obrusem i opłatkiem. Ale właśnie, zostaje to “prawie”, a jak to mówią: “prawie robi wielką różnicę”. Mówimy tyle o tęsknocie. Zapytałam więc Polaków czego najbardziej brakuje im w czasie świąt Bożego Narodzenia, jeśli nie spędzają ich w Polsce i co lubią w nich najbardziej?
Za czym tęsknimy?
Nawet jeśli nie mamy jakiś bardzo silnych, rozgrzewających serce wspomnień z Wigilii z dziecięcych lat, czegoś nam brakuje, a właściwie nie do końca wiemy czego albo kogo. Nie da się tego jasno wytłumaczyć ani opisać. A zrozumie to tylko ten, kto pierogi z kapustą i grzybami zjada na emigracji. Z rozmów z Polakami mieszkającymi w Mediolanie wynika, że nie jest problemem ugotować, kupić, zamówić mniej lub bardziej tradycyjne potrawy. Przecież na najdalszym końcu świata można usiąść do Wigilii, zaśpiewać Przybieżeli do Betlejem i podzielić się opłatkiem. To za czym najbardziej tęsknimy to obecność naszych bliskich, to że nie możemy zrobić z mamą pierogów jak dawniej, na wieczór wigilijny czekamy zazwyczaj bardziej od naszych włoskich znajomych, a polskie kolędy znamy tylko my.
Otworzyłam wątek na ten temat wśród mediolańskich, polskich znajomych 6 grudnia, ktoś napisał: dzisiaj Mikołajki i nikt tego nie świętuje. Zaczęła się dyskusja: Ja zawsze budziłam się z prezentem w butach, Ja zawsze dostawałam kalendarz adwentowy, a u mnie w domu nigdy się tego nie świętowało. To świetnie pokazuje, jak wszystko jest indywidualne i zależy od naszych indywidualnych doświadczeń. Najwięcej odpowiedzi zdecydowanie dotyczyło Wigilii, w naszych wyobrażeniach idealizowanej tradycyjnej, polskiej wieczerzy. Z jemiołą, siankiem pod obrusem, pierwszą gwiazdką, odczytanym fragmentem z Biblii, czy chociażby koncertem kolęd w polskiej telewizji w czasie przygotowań. Tego świątecznego rozgardiaszu, nieco nerwowej, podniosłej atmosfery. I tej powtarzalności. W jedzeniu, programie wieczoru, narzekaniach mamy i dyskusji kto w tym roku przebierze się za Mikołaja. Czego jeszcze nam brakuje? Zapachów. Bo przecież najlepiej pachnie grzybowa z polskich grzybów, a kompot z suszu pachnie tak cudownie, i to tylko w ten jeden dzień w roku. Wypowiedzi były różne: Mi brakuje tego, że wigilijna kolacja kończyła się o jakiejś przyzwoitej godzinie, potem można było wskoczyć pod koc i obejrzeć razem jakiś film, albo ruszyć poczytać, a tu muszę siedzieć u teściowej, jeść do północy i udawać, że lubię grać w gry planszowe. U mnie były zawsze długie Wigilie. Nas było dużo. I dużo się działo. Ktoś inny na to: U nas zwykle o 16.00. U nas też jak się ściemni, bo pierwsza gwiazdka. Ja uważam, że najlepsza Wigilia w Polsce, że jest taka sama, nie trzeba nic wymyślać, i ta atmosfera. To ma taki urok. Kilka wypowiedzi dotyczyło też tradycji opłatkowej: W dzieciństwie spędzałam święta w moim rodzinnym domu, a zawsze jest wyjątkowo. I zawsze płaczę na opłatku. Wtedy inna osoba odpowiada: I to, że te wszystkie tradycje, są tylko w tym jednym jedynym dniu w roku.
Kilka osób wspomniało o czekaniu na śnieg w okolicach 24 grudnia, w Mediolanie są na to marne nadzieje. Wspominali o polskich tradycjach jak puste nakrycie przy stole i spacery po kościołach w poszukiwaniu najpiękniejszych szopek. W rozmowach padł też temat świątecznych zabobonów, np. tego, że należy spróbować każdej z dwunastu potraw, by nie ominąć żadnej z przyjemności jakie czekają na nas w kolejnym roku.
Tego za to nam nie brakuje
Na samym szczycie listy rzeczy, za którymi zdecydowanie nie tęsknimy klasują się zdecydowanie pytania, które zamiast budować atmosferę, wprowadzają niewygodny nastrój. Dla wielu osób na emigracji świąteczne rozmowy oznaczają lawinę pytań o życie za granicą, plany na przyszłość, powrót do Polski, a czasem także o rodzinne tematy osobiste. Nie za bardzo lubimy wracać do rodzinnych sprzeczek, którym sprzyja nerwowa atmosfera przygotowań. Bo przecież wszystko ma być idealnie. Za tym dążeniem do idealnych świąt i wysokim stawianiem poprzeczki w Polsce, szczególnie wśród starszego pokolenia nie łatwo jest zatęsknić. Bo przecież te 12 dań ktoś musi ugotować, a lista przedświątecznych zadań jest naprawdę długa, szczególnie jeśli grudzień to też czas generalnych porządków i gonitwy za prezentami, zamykania projektów w pracy, co generuje ogromny stres i nie pozwala cieszyć się ze świąt. U nas zdarzały się sprzeczki, ale w trakcie przygotowań, jakoś rano albo za dnia. I potem zawsze było godzenie się i przepraszanie. Szczególnie z rodzeństwem. Ktoś inny na to: I tan odwieczny tekst mojej mamy: no ładnie, przy Wigilii się kłócą. Jaka Wigilia taki cały rok! Nie łatwe dla wielu Polaków są też decyzje, gdzie spędzamy święta oraz jedzenie od stołu do stołu, które praktykuje się w niektórych rodzinach.
Jedno jest pewne, nieważne, gdzie spędzamy święta, ważne, żeby zawsze umieć lub chociaż próbować, odnaleźć w sobie ducha tego wyjątkowego czasu w roku. Najlepiej jakby został z nami na dłużej. Nie każdy chce spędzać święta w Polsce i to też jest ok. Nie każdy chce je odtwarzać, wielu Polaków wcale nie narzeka na te spędzane w Mediolanie, które mogą być równie piękne. Jednak życzymy Wam, żeby te piękne ozdoby, światełka, prezenty czy spotkania z bliskimi w najbliższych dniach zaowocowały najlepszymi świętami, jakie mieliście okazję obchodzić. I nawet jeśli nie spotkacie swoich bliskich, a to o tym marzycie, namiastką świąt może być video rozmowa z rodziną. Wszyscy przecież wiemy, że żyjemy w innym kraju, bo tak zdecydowaliśmy, bo jest tu dobrze, bo możemy się realizować i żyć po swojemu. Być zadowoleni z życia, szczęśliwi i nie jesteśmy tu na siłę. I możemy zorganizować tutaj najpiękniejszą Wigilię na naszych zasadach. Wszyscy jesteśmy ludźmi i poza racjonalnymi argumentami, w głowie zawieje wiatr świątecznych wspomnień, obudzą się uśpione emocje i wielka tęsknota, trwają one tylko chwilkę, a za chwile będzie już po świętach.
Autorka: Aneta Walczak
Zdjęcie tytułowe: Przedświąteczne zakupy na emigracji wysłane przez Polkę w Mediolanie
„Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych”