Za wydarzeniami w Ludotece „Na Wyspach Bergamutach” stoi zawsze ciekawy pomysł. Ważne jest, aby jak najwięcej spotkań było doświadczeniami dla dzieci mieszkających w Mediolanie i w okolicach. Tak też stało się podczas naszych kwietniowych zajęć. Zaprosiliśmy Monikę Michaluk – autorkę publikacji dla dzieci ale też projektantkę programów edukacyjnych, które w przystępny sposób przybliżają najmłodszym tematy związane z dziedzictwem kulturowym. Podczas jej autorskich warsztatów pt. „Podróż w czasie” spotkaliśmy się w międzypokoleniowym gronie by wyruszyć w świat rodzimego rzemiosła, tradycji i sztuki ludowej, odkrywając jednocześnie tajemnice natury. Towarzyszyły nam niezwykłe przedmioty ale też „Skarby Franciszka Kotuli” i „Etnogadki” – publikacje autorki. W spotkaniu wzięły udział również dzieci z Polskiej Szkółki przy Stowarzyszeniu Polonijka z Turynu oraz Polskiej Ludoteki w Genui. Po zajęciach mieliśmy okazję zadać pani Monice kilka pytań związanych z jej pracą i spotkaniem z mediolańskimi dziećmi.
Jak się narodziła Twoja pasja do etnografii?
W moich projektach niespecjalnie postrzegam siebie jako pasjonatkę etnografii czy specjalistkę od kultury ludowej. Z wykształcenia jestem filologiem. Jeśli tematy moich projektów nawiązują do innych dyscyplin, staram się współpracować ze specjalistami w danej dziedzinie. Pracę twórczą zawsze poprzedzam etapem badawczym. Zanim powstanie projekt, najpierw prowadzę obserwacje, zbieram dane, opowieści, dokumentację fotograficzną i filmową. Tu rzeczywiście można powiedzieć, że pracuję tak jak etnograf. Poprzez swoje działania i wydawnictwa pomagam tworzyć skuteczne opowieści i edukację, która odpowiada na ważne, współczesne potrzeby – dzieci, ale też rodziców, nauczycieli, edukatorów. Współpracuję z muzeami, szkołami, instytucjami kultury i nauki. Prywatnie jednak czuję się poszukiwaczem opowieści i tu już blisko do świata obyczajów, rzemiosła, tradycji i relacyjności, która jest w nie wpisana. Dobrze się czuję w tematach związanych z kulturą ludową ponieważ ma ona w sobie coś znajomego dla mnie, podobnie jak dla wielu moich odbiorców o czym zawsze przekonuję się podczas spotkań. Mój ostatni projekt związany z tematami etnograficznymi to nowa oferta edukacyjna i wydawnictwo pt. „Skarby Franciszka Kotuli”, stworzone we współpracy z rzeszowskim Muzeum Okręgowym i Muzeum Etnograficznym. Jednak już za chwilę, wraz z jedną z polskich uczelni rozpoczynamy projekt archeologiczno-edukacyjny skierowany do dzieci i środowisk pedagogicznych. W międzyczasie wiele podróżuję z moim autorskim cyklem edukacyjnym pt. „Podróż w czasie”, dzięki któremu wraz z uczestnikami wspólnie poznajemy tajemnice cyklu naturalnego, dzielimy się opowieściami i odkrywamy, co nas łączy. Cieszę się, że spotkaliśmy się przy tej realizacji również w Mediolanie.
No, właśnie… Prowadzisz zajęcia dla małych dzieci, ale nie tylko dla nich. Zaintrygował mnie fakt, że prowadzisz zajęcia międzypokoleniowe. Skąd pomysł tego typu zajęć?
Komunikacja i relacje międzypokoleniowe to zagadnienia, które od dawna znajdują się w kręgu moich zainteresowań. Kiedyś edukacja „pod strzechą” była naturalną metodą przekazywania dzieciom wiedzy o świecie, szczególnie w kulturach tradycyjnych. Tu zasadniczą rolę odgrywał przekaz ustny i obyczaj. Współcześnie coraz trudniej jest nam złapać choćby chwilę na opowieść. Stąd dialog międzypokoleniowy, a szczególnie relacje z seniorami stały się prawdziwym wyzwaniem naszych czasów. Właściwie można nawet powiedzieć, że spotkania pokoleń są dziś jak spotkania kultur –mówiących różnymi językami, o innych doświadczeniach i zainteresowaniach. Jest wiele zjawisk, które na to wpływają. To na przykład szybki rozwój nowych technologii i narzędzi komunikacji, stylu życia, a nawet zmiany demograficzne czy właśnie migracje. Zmienia się też rola dziadków i babć w edukacji wnucząt. W swojej pracy spotykam wielu seniorów, którzy mówią mi, że odczuwają silną potrzebę przekazywania swoich doświadczeń, ale często brakuje ku temu przestrzeni, okazji do spotkań, a nawet zainteresowania różnymi historiami z przeszłości. Tymczasem właśnie takie tematy można zamienić w fascynującą opowieść czy zabawy kreatywne dla dzieci. Właśnie to staram się robić poprzez swoje utwory i autorską edukację. Udaje się wówczas, kiedy zauważam, że moi odbiorcy – duzi czy mali, nagle zaczynają na nowo odkrywać ważne motywy czy wartości, z którymi się identyfikują i które zaczynają ich łączyć. W świecie zabawy wszystko jest możliwe.
Nasze pokolenie doskonale pamięta opowieści babć i dziadków, i choć może czasami mogło się to wydawać nudne, myślę, że dziś każdy docenia walory tych opowieści. I do nich tęskni. Pracujesz zarówno w Polsce jak i za granicą, zatem sporo podróżujesz. Czy są, a jeśli tak, to jakie, różnice w stosunku tradycji Polaków w Polsce i Polaków mieszkających za granicą?
Każda współpraca, a co za tym idzie – społeczność i lokalizacja to zawsze duże emocje dla obu stron ale też dobre doświadczenia. Za mną już 14 autorskich, edukacyjnych realizacji we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i stowarzyszeniami polonijnymi, w różnych krajach Europy. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że trudno porównywać poszczególne projekty do siebie bo każdy nauczył mnie czegoś innego. Zauważam, że dzieci pod względem temperamentu, tego co je interesuje, śmieszy lub nudzi niewiele się różnią od dzieciaków wychowujących się w Polsce. Natomiast społeczności polonijne, a tak naprawdę wielokulturowe – różnią się trochę między sobą w zależności od tego, jaki kraj zamieszkują. Mają na to wpływ różne przyczyny migracyjne: inny czas i warunki otwarcia granic między danym krajem, a Polską, różne warunki ekonomiczne i geopolityczne, a czasem nawet zasady wjazdu i pobytu na terenie danego kraju. Niezależnie jednak od wszystkiego – czy to w Polsce czy poza nią bywa, że na moich zajęciach dorośli chętnie otwierają się na temat swoich korzeni i dzielą się opowieściami. Często pojawiają się tu wspomnienia tradycji rodzinnych ale też towarzyszących im rekwizytów, które mają już status ważnych pamiątek. Przede wszystkim jednak w tych historiach występują rodzice czy dziadkowie oraz ich losy: nieraz powojenne, przedwojenne, przesiedleńcze. Bardzo różne, często splątane. Zauważam, że tematy związane z pochodzeniem to bardzo osobista przestrzeń dla ludzi ponieważ wyrażają się tutaj wszelkie odkrycia, tęsknoty i emocje związane z tożsamością. Dziś, w czasach gdy wszyscy jesteśmy trochę mieszkańcami globalnej wioski i mamy wiele możliwości swobodnego przemieszczania się czy komunikowania, wciąż odczuwamy potrzebę odkrywania i zrozumienia tego kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Widzę, że to wspólne doświadczenie dla wielu osób, również dla obcokrajowców, którzy także przychodzą na moje zajęcia. Tak naprawdę między ludźmi jest więcej podobieństw niż różnic jeśli chodzi o dążenie do takiego samopoznania.
To historia wielu rodzin, często trudna ale tym samym jest wielowymiarowa. Wróćmy, jednak do współczesnego pokolenia dzieci, które też pewnie dzięki swoim wielokulturowym korzeniom będą opowiadać niesamowite opowieści. Czym zaskoczyły cię dzieci w innych krajach podczas zajęć?
Realizacje, które robimy poza Polską zawsze są wcześniej odpowiednio przygotowane, zgodnie z potrzebami grup czy kompetencjami językowymi dzieci. To wymaga indywidualnego podejścia do każdej publiczności. Z czasem zaczęłam włączać coraz większą ilość rekwizytów rzemieślniczych do akcji: zabawek, wzornictwa, ale też surowców naturalnych czy roślin. Wzory, kolory i faktury to naprawdę dobre, wspólne kody porozumiewania się i za każdym razem odkrywam to na nowo, szczególnie pracując z mniejszymi dziećmi. Jest też wiele zabawnych sytuacji. Przykładowo: często przy okazji zabawy uczymy się różnych polskich słówek – choćby nazw przedmiotów, które przywożę. Słowa, które dzieciaki słyszą ode mnie po raz pierwszy często wywołują u nich ekscytację, a to sprawia, że nasza nauka staje się po prostu dobrą rozrywką. Pamiętam, jak dzieci w Szwajcarii powiedziały mi po zajęciach z uznaniem, nawiązując do świata nowych technologii, że używam „najnowszej wersji języka polskiego, zdecydowanie nowszej niż rodzice”. Natomiast w Belgii dzieci w ramach wzajemności postanowiły nauczyć mnie kilku wyrażeń po flamandzku. Było zabawnie, bo ten język wydaje mi się dosyć trudny. Natomiast jedno z piękniejszych wspomnień, które ze sobą przywiozłam to współpraca w serbskiej, autonomicznej gminie Vojvodina. Tam we współpracy z Ambasadą RP w Belgradzie i przedstawicielami Rady Narodowościowej Polskiej Mniejszości Narodowej zrealizowaliśmy cykl edukacyjny dla dzieci mówiących niemal tylko po serbsku i po węgiersku. Nie byłoby sukcesu bez dobrego wsparcia i tłumaczenia opiekunów merytorycznych tej akcji ze strony Rady. Przygotowując się do tamtej współpracy przygotowałam specjalne pomysły na dodatkowe zabawy ruchowe i dźwiękowe dla dzieci po to by móc nawiązać z nimi jeszcze lepszą relację i komunikację, bo bariera językowa była naprawdę duża. Wzajemność, zaangażowanie i ciekawość dzieciaków zapamiętam na dobre. To było niesamowite doświadczenie.
Wspominasz o Belgii, Serbii, jakie miejsca w Europie już odwiedziłaś ze swoimi autorskimi programami edukacyjnymi?
Mam za sobą pracę w kilku krajach Europy zachodniej, między innymi w Luksemburgu, większości miast Belgii, kilkukrotnie w Szwajcarii, gdzie za chwilę wracam. Ale też południe: Włochy, Grecja, Portugalia. Po Serbii chciałabym jeszcze popracować w innych krajach bałkańskich, co mnie także czeka bo jesienią spotykamy się na terenie Chorwacji. Bardzo się z tego cieszę, bo zainteresowałam się kulturą i historią tego regionu. Mam też za sobą akcje w innych krajach słowiańskich takich jak Czechy i Słowacja. Tu pracowaliśmy z publicznością polsko-czeską i polsko-słowacką odkrywając wiele podobieństw w naszych kulturach. Humory nam zdecydowanie dopisywały. Natomiast pierwszym krajem, w którym pracowałam była Litwa i mam nadzieję, że inne kraje bałtyckie także jeszcze przede mną.
Przed chwilą mówiłaś o tym, że polsko-belgijskie dzieci uczyły cię zwrotów po flamandzku, wcześniej też opowiedziałaś, że dzieci pochwaliły cię za znajomość „najnowszej wersji języka polskiego”, co mnie bardzo rozbawiło, ale czego nauczyły się dzieci w zakresie języka polskiego na twoich zajęciach?
Poprzez spotkania z moimi opowieściami najczęściej uczymy się codziennych i praktycznych słów ale takich, których geneza związana jest z cyklem agrarno-wegetacyjnym. Zastanawiamy się od jakich praktyk rzemieślniczych czy też ważnych roślin uprawnych mogły one pochodzić. To na przykład nazwy miesięcy, ale też związane z nimi przysłowia, techniki rzemieślnicze lub symbole. Poznajemy różne znaczenia, ale głównie poprzez doświadczenia sensoryczne i pracę z rekwizytami. W swojej pracy cały czas sprawdzam też możliwości i granice komunikacji za pomocą obrazu. Ten obszar również mnie bardzo interesuje. Dlatego przywożę ze sobą wiele ilustrowanych narzędzi edukacyjnych, dzięki którym bawimy się, ale też uczymy języka. Komunikacja obrazkowa jest stara jak świat, ale to także współczesna i alternatywna forma porozumiewania się, bliska najmłodszemu pokoleniu. Obraz okazuje się także szczególnie przydatny kiedy pracuję z dziećmi o mniejszych kompetencjach językowych. Właściwie mogę żartobliwie powiedzieć, że ilustracja czy rysunek odręczny to współczesne esperanto i narzędzie kreatywnej komunikacji, a to zawsze sprawdza się najlepiej.
Na zaproszenie Związku Polaków w Mediolanie, przeprowadziłaś zajęcia także dla dzieci z Ludoteki Polskiej “Na wyspach Bergamutach”, dzieci z Polskiej Szkółki przy Stowarzyszeniu Polonijka z Turynu oraz Polskiej Ludoteki w Genui. Jak wypada konfrontacja oczekiwań przed zajęciami z wrażeniami po ich przeprowadzeniu?
Staram się nie mieć żadnych oczekiwań w stosunku do uczestników. Stawiam na dobre przygotowanie do pracy. W tym projekcie chciałabym podkreślić rolę organizatorek – Anny Maciąg i Adriany Fontanarosy.
To o mnie, bardzo dziękuję w imieniu swoim i pani Prezes.
Praca zespołowa zdecydowanie się nam udała i mile ją zapamiętam. Dzięki różnym doświadczeniom i wielu wcześniejszym prowadzeniom udało mi się wypracować samodyscyplinę i kilka własnych metod, dzięki którym nauczyłam się przyjmować na swoich zajęciach ludzi takich, jakimi są. A są różni – od temperamentu, zwyczajów aż po stopień zainteresowania tematami dziedzictwa i historiami, które ze sobą przywożę. To są zawsze kreatywne i wzajemnie rozwijające spotkania, nawet jeśli nie przebiegają według ściśle ułożonego planu. Spotkania w Mediolanie na pewno zapamiętam jako miłe odkrycie tego, czym jest tak zwany „włoski vibe” – z całą dynamiką emocji, ekspresją w komunikacji i łatwością w nawiązywaniu relacji z uczestnikami. Projekt realizowany we współpracy ze Stowarzyszeniami i Konsulatem RP w Mediolanie był też dla mnie o tyle nowością, że pierwszy raz realizowałam akcję dla publiczności, która zjeżdżała się z różnych zakątków całego regionu. Organizatorki stworzyły w zasadzie dużą, kilkudniową imprezę, a to odpowiedzialność i wiele starań. Mieliśmy wiele sukcesów edukacyjnych z dziećmi ale szczególne cieszę się z tego, że wiele osób ze społeczności polonijnej zamieszkującej różne zakątki Lombardii poznało się lepiej między sobą, właśnie dzięki moim spotkaniom. Wiem, że po tej realizacji ludzie będą się nadal spotykać w rodzinnym gronie i działać dalej ze scenariuszami zabaw, które tu zostawiłam.
Wiem, że dzieciaki były zachwycone Twoimi zajęciami. Użyłaś mnóstwo sensorycznych pomocy dydaktycznych. Oprócz, wspomnianych już rekwizytów i zabawek ludowych, również rośliny, ziarna zbóż, zioła. Praca plastyczna, czyli koło czasu, taki roczny zegar, był fantastycznym sposobem na uporządkowanie sobie cyklu natury. To były bardzo obfite zajęcia i serdecznie Ci za nie dziękujemy. Liczymy, że jeszcze kiedyś nas odwiedzisz z kolejnym projektem edukacyjnym.
Zainteresowane zaproszeniem p. Moniki Michaluk organizacje polonijne zapraszamy do skontaktowania się bezpośrednio z nią.
Monika Michaluk – absolwentka filologii polskiej (Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza) i School of Form na Uniwersytecie SWPS, na kierunku zarządzanie wzornictwem. Specjalizuje się w projektowaniu dla edukacji wczesnoszkolnej w oparciu o tematy związane z interpretacją dziedzictwa (tj. edukacja muzealna, wystawiennictwo, wydawnictwa, projekty badawcze, animacja społeczno-kulturalna). Autorka konceptów edukacyjnych, książek dla dzieci, kuratorka wystaw. Jako projektantka, dwukrotna laureatka plebiscytu Must Have (2019 r., 2020 r.) organizowanego przez Łódź Art Center i radę ekspertów wzornictwa przemysłowego Łódź Design Festival. Wybrane publikacje dla dzieci: „Skarby Franciszka Kotuli” (mecenat: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Muzeum Okręgowe w Rzeszowie), „Etnogadki, opowiastki o dawnych obrzędach i zwyczajach” (I nagroda w konkursie „Świat przyjazny dziecku”, przyznawana przez Komitet Praw Ochrony Dziecka).